Siła wpływu innych ludzi – konformizm i autorytety
Ostatnio aktualizowany: 01-06-2022
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak duży wpływ na nasze zachowanie mogą mieć inni ludzie. Pod wpływem grupy często zachowujemy się zupełnie nieracjonalnie, o czym świadczy między innymi badanie Ascha (1951 za: Tyszka, 1999).
Badanym pokazywano jeden odcinek wzorcowy i trzy odcinki porównawcze (m.in. takie, jak na rysunku) i proszono o ocenę, który z odcinków porównawczych jest tej samej długości, co wzorcowy.
Badani odpowiadali w 8-osobowych grupach, z których tak naprawdę tylko ostatnia albo przedostatnia osoba była badanym, a pozostałe siedem osób było pomocnikami eksperymentatora, o czym badany nie wiedział. Pozostałe osoby podawały błędne odpowiedzi i sprawdzano, jak wpłynie to na odpowiedzi badanych. Aż trzy czwarte badanych uległo presji grupy w co najmniej jednej próbie, a jedna trzecia w ponad połowie prób. Mimo że widać było ewidentnie, który odcinek ma taką samą długość, co wzorcowy, badani konformistycznie wskazywali to, co inni, tak jakby woleli wierzyć im, niż własnym oczom.
Ciekawe, że aby zredukować konformizm dużej liczby badanych, wystarczyło, że jeden z pomocników eksperymentatora podał inną odpowiedź niż reszta grupy. Czterokrotnie mniej badanych podało odpowiedź zgodną z opinią większości, jeśli chociaż jeden z pomocników eksperymentatora podał prawidłową odpowiedź. Konformizm znacznie spadał nawet jeśli odpowiedź podana przez tego pomocnika również była błędna (czyli jeśli np. większość grupy podawała odcinek A, a on odcinek B). Widocznie badani bali się być jedynym, który sprzeciwi się reszcie grupy. Wystarczyło im jednak zobaczyć, że przynajmniej jedna osoba zachowała się inaczej niż reszta, aby nabrać odwagi i wyrazić własną opinię.
Ludzie mają też zadziwiająco wysoką skłonność do ulegania autorytetom. Przeprowadzono kiedyś eksperyment (Milgram, 1974 za: Wojciszke, 2006), w którym powiedziano uczestnikom, że będą pełnić rolę nauczyciela, który ma za zadanie nauczyć uczniów różnych par słów. Kiedy uczeń udzielał niepoprawnej odpowiedzi, nauczyciel miał go karać za pomocą wstrząsów elektrycznych, od 15V do 450V. Na urządzeniu służącym do rażenia prądem znajdowały się podpisy od „nieznaczny szok” do „niebezpieczeństwo! ciężki szok!”. W rzeczywistości „uczniowie” byli podstawionymi osobami, które symulowały porażenie prądem, kiedy badany naciskał na odpowiedni przycisk. Kiedy nikt nie naciskał na „nauczycieli” i mogli dawać wstrząsy według swojego uznania, połowa badanych dochodziła do 75V, a jedynie kilka procent powyżej 150V. Zupełnie inaczej zachowywali się jednak, kiedy stał przy nich badacz w białym kitlu, polecający coraz silniejsze wstrząsy. W miarę zwiększania siły wstrząsów, „uczniowie” symulowali coraz silniejszy ból. Przy 300V krzyczeli, że mają dosyć, żeby ich wypuścić i że odmawiają odpowiedzi aż w końcu, przy jeszcze silniejszych wstrząsach, przestawali dawać znaki życia. Kiedy „nauczyciel” zaczynał się wahać, badacz nalegał, aby kontynuował. W rezultacie, aż 65% badanych, doszło do maksymalnych 450V… taka jest siła autorytetu. Badacz każe, to trzeba ucznia karać. Nawet, jeśli krzyczy z bólu i błaga, żeby zakończyć badanie. Nawet, jeśli może stracić życie…
Silny wpływ mają na nas nie tylko naukowcy, ale też przełożeni. W pewnym badaniu (Hofling i in., 1966 za: Wojciszke, 2006) pełniącej dyżur pielęgniarce przedstawiał się nieznajomy jej mężczyzna i polecał wskazanemu z nazwiska pacjentowi podać 20 mg pewnego leku. Mimo że pielęgniarki wiedziały, że dopuszczalna dzienna dawka tego leku to 10 mg, aż 21 spośród 22 badanych pielęgniarek, spełniło polecenie. Były więc skłonne narazić zdrowie pacjenta, tylko dlatego, że dostały takie polecenie od lekarza i to od lekarza, którego nigdy wcześniej nie widziały. Wygląda na to, że kiedy słyszymy polecenie od odpowiedniej osoby, to znaczy od osoby, która nam wydaje się odpowiednia, przestajemy samodzielnie myśleć. Bezmyślnie wykonujemy polecenia nawet jeśli ewidentnie są szkodliwe dla innego człowieka.
Pod wpływem innych wielu ludzi jest także skłonnych skrzywdzić samego siebie. Po każdym samobójstwie sławnej osoby, odpowiednio nagłośnionym w mediach, wzrasta liczba samobójstw. Zwane jest to efektem Wertera, od tytułowego bohatera powieści Goethego, po której wydaniu pierwszy raz zostało zaobserwowane takie zjawisko. Wyliczono, że przeciętnie, każde sławne samobójstwo skutkuje kilkudziesięcioma dodatkowymi samobójstwami, a Marylin Monroe przyczyniła się do wzrostu liczby samobójstw aż o 198 w ciągu pierwszego miesiąca od jej śmierci (Philips, 1986 za: Wojciszke, 2006).
Tekst jest fragmentem mojego ebooka „Wszyscy jesteśmy nieracjonalni”.
Bibliografia
- Tyszka, T. (1999). Psychologiczne pułapki oceniania i podejmowania decyzji. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
- Wojciszke, B. (2006). Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.
Autor: Maja Kochanowska
Może cię też zainteresować
- Czy introwertycy są autystyczni? -
- Rozpoznawanie twarzy w autyzmie -
- Dlaczego ludzie popełniają samobójstwa? -
- Dlaczego ludzie popełniają samobójstwa? -
- Jak wyjść z nałogu? Leczenie narkomanii od podstaw -
- Rozpoznawanie twarzy w autyzmie -
- Rozpoznawanie twarzy w autyzmie -
Dodaj komentarz